Łąka

Poszedł sobie? *Łzy w oczach* Zostawił nas? *Wybucha płaczem*

Śledźmy go...*Wykonuje rękami kilka dziwnych ruchów i rozpływa się w powietrzu*

*też rozpływa się w powietrzu*

*zdenerwowana odeszła*

- Isuuuuka? Jesteś tuuu?
*rozgląda się zaniepokojona*
- Dzieje się coś dziwnego, o czym nie mam pojęcia...
[F: Ty nigdy o niczym nie wiesz.]
- Nie pytałam cię o zdanie.
*idzie dalej*

*pojawia się* Ech...

*nagle zaczyna czuć ogromny ból,łapie się z agłowe i krzyczy przerażliwie*

*pada na kolana* AGh!Znowu się zaczęło *ból robi sie coraz silniejszy*

*zaciska pięści* Musze się skupić.. *zamyka oczy po jakimś czasie ból mija* Uf... *znika*

*Przychodzi na polane i krzyczy*
-Jest tu ktoś kto chce potrenować
*kładzie się pod drzewem i czeka na odpowiedź*

*chwile się zdrzemnął*
*po chwili obudził go dziwny dźwięk (burczenie w żołądku)*
-dobrze chodź Corey poszukamy czegoś do zjedzenia muszą tu być jakieś drzewka owocowe
*podchodzi do śliwy i zjada owoce z drzewa*
*mówi do Corey*
-skoro nikogo nie ma to potrenujemy sami
*widzą dzika i zaczyna się walka*
*długo to nie potrwało*
-Corey Atak sopla
*po chwili dzik pada*
*rozpala ognisko i je pieczoną dziczyznę*
*kładzie się najedzony i kontynuuje drzemke*

*budzi się, patrzy że już ranek i mówi do Corey*
-dość tego nie możemy spać na łące musimy znaleźć jakieś lokum
*poszli do miasta*